DRUGA WYPRAWA - OPERACJA !

28.08.2007
Jechałam prawie 11 godzin. Niestety Ciocia Gosia, która nam towarzyszyła w drodze i przez pierwsze kilka dni nie prowadzi auta, więc mieliśmy jednego kierowcę. Odcinek między Berlinem iHamburgiem pokonywałam z 4 przerwami. Musiałam się zatrzymać, bo czułam że zaraz przysnę. Tymczasem ilekroć stanęliśmy na parkingu Tom się radośnie wybudzał i głośno domagał się towarzystwa. Na szczęście dotarliśmy jakoś do celu. Pod szpitalem czekała na nas Justyna, która bardzo pomogła nam w komunikacji, w rozpakowywaniu – wielkie dzięki J. Bardzo to ułatwiło sprawę bo zmęczenie, nerwy, adrenalina spowodowały u mnie zanik pamięci i analfabetyzm wtórny w każdym języku, okresowo nawet po polsku. Jutro godzina W. Czeka mnie następna noc czuwania, bo trzeba Toma nakarmić przed 3 godziną. Jutro jest pierwszy w kolejce.

29.08.2007
Pierwszy zabieg za nami - 6 godz. i 20 minut czekałam na mojego chłopczyka. Na szybko wołali mnie na wybudzeniówkę bo w przeciwieństwie do innych dzieci nie spał sobie grzecznie, ale się obudził i wrzeszczał w niebogłosy. Dopiero jak wzięłam go na ręce zasnął cichutko i tak sobie siedzieliśmy półtorej godziny. Przenieśli go potem na salę wraz z monitorem i pompą do leków. Jak się obudził to spojrzał na mnie i się słabiutko uśmiechnął. Mam nadzieję że jeszcze jakoś uciągnę tę następną noc bo nie wiadomo jaka będzie.

30.08.2007
Tom sporo płacze, marudzi, narzeka, odmawia jedzenia. Czyli …wszystko w normie …, ale i tak się martwię. W nocy bardzo płakał i wyraźnie cierpiał. Przyszła pielęgniarka niemalże mnie ofuczała że od razu jej nie wołam, bo dziecko ma tak dostawać środki przeciwbólowe, żeby w ogóle nie cierpiało !!! No i racja.


01.09.2007
Pierwsze dni są najgorsze. Właściwie przez pierwsze trzy dni Tom zasypiał wyłącznie na moich rękach i to pod absolutnym warunkiem równoczesnego chodzenia i śpiewania. Tym razem nie mogłam mu odmówić. Myślę, że dużo było w tym wszystkim strachów (zresztą chyba nas obojga), no i pewnie oprócz tego troszkę boli - chyba musi. Personel natychmiast reaguje na każdą wątpliwość matki. Jeśli uważasz, że dziecko cierpi to bez dyskusji podają leki przeciwbólowe. Poza tym nawet później gdy jest rozpisany jakiś schemat leczenia to nie ma problemu, by przyspieszyć dawkę. Tom trochę płacze przy zmianach opatrunków i nadal mało je. Noszę go w nosidle po całym szpitalu i „zwiedzamy”, ale jemu i tak ciągle się nudzi …

02.09.2007
Tom był operowany w środę, a wypisali nas w niedzielę. Zmiana opatrunków co 2 dni.
Oczywiście do ręki czopki przeciwbólowe i zapewnienie, że w każdej chwili możemy się zgłosić jakby co. Mieszkamy w mieszkanku przy szpitalu. Oprócz tego ze 4 piętro, co może być nieco uciążliwe przy małym dziecku, to jest wyposażone super i ma tę bezdyskusyjną zaletę że kosztuje 25 E.
Byliśmy w końcu na małym spacerze – szkoda tylko, że ciągle zimno i leje co chwilę. Wychodziliśmy przy ładnym słoneczku, a potem spadł znów deszcz i nas zmoczyło. Na szczęście opatrunki Tom chowa w rękawach, bo nie przechodzą przez ściągacze kurtki i ich nie zmoczyło.

05.09.2007
Zmiana opatrunków. Prawą rękę robił Dr Habenicht - muszę powiedzieć że jest jakby troszkę ładniejsza. Jestem pod wrażeniem szybkości, precyzji i pewności ruchów tego chirurga. Bez jednego drżenia, palce tak zwinne i dokładne, że naprawdę, aż miło patrzeć jak pracuje. Lewą rękę robiła Dr Hulsemann - mamy troszkę problemów bowiem w jednym miejscu trochę rozeszły się tkanki i goi się gorzej. Dostaliśmy niestety antybiotyk, który musiałam kupić ... cena w euro. No i nie zdążyła skrócić kciuka
, zabieg był bardzo trudny i długi. Dalsze przedłużenie niedokrwienia groziło martwicą. Trrrrudno - tak jak obiecali zrobili tyle ile się udało. Kciuk będą kończyć jeszcze kiedyś. Trzeci w zespole jest Dr Mann - bardzo miły i sympatyczny doktor, który potrafił Toma doprowadzić do śmiechu nawet w trakcie zmiany opatrunków. Jak dobrze pójdzie w piątek usuwanie szwów i w sobotę do domu.

07.09.2007
Usunęli szwy w krótkim znieczuleniu. Podobno wszystko O.K. choć martwi mnie troszkę to, że Tom nadal w opatrunkach. Jutro zmiana opatrunków i pewnie do domu. Szkoda, że tak późno, bo planowałam wyjazd ok. 8 -9 rano żeby być w domu o przyzwoitej porze, a tymczasem Dr Mann zaproponował zmianę opatrunków 10 – 10:30. Jak zaczęłam kręcić nosem obiecał, że postara się być wcześniej.

08.09.2007
W sobotę przyszedł do pracy o godzinę wcześniej bo wiedział że się śpieszymy. Po zmianie opatrunków mogliśmy jechać do domu. Za 5 tyg. od zabiegu mamy kontrolę i wyciągniecie druta z kciuka, tak więc 8 października będziemy w Hamburgu.

10.09.2007
Zrobiliśmy pierwszą zmianę opatrunków w Polsce. Rozkładam sobie zestaw „małego chirurga” na blacie w łazience i „operuję” ;) Tom jest bardzo dzielnym chłopcem i cierpliwie znosi nieporadność mamy, która co raz walczy to z pensem, to z jelonetem … Jeszcze jakieś 10 dni mamy bandażować całość, a potem możemy uwolnić długie palce. Kciuki wymagają większych ceregieli.

 

Zapraszamy do galerii ze zdjęciami Tomisia.